Halo. Halo! Z Borów Tucholskich ze współzawodnictwa drużyn podczas Rajdu na Raty „Przez leśne ostępy” wita Państwa Adam Bastian. Zanim jednak opowiem o dzisiejszej wycieczce, słów kilka o tym, jak dotychczas przebiegała rywalizacja. I etap Rajdu (Lasy Mirachowskie: Sierakowice – Paczewo – Mojusz) prowadzony przez Tomka nie był objęty klasyfikacją. Do rywalizacji przystąpiły cztery drużyny: Bura Suka (w składzie: Komandor Rajdu, Wiceprezes Klubu – Tomek oraz Ewa, Magda, Iwona, Janek & Bura Suka), Pronobisy (w składzie: Ania, Danka Ś., Michał, Asia P. i Prezes Klubu – Daniel), Gandalfy (w składzie: Waldek – Członek Zarządu, Danka K., Adam i Mariusz) oraz Nowy (Asia M., Agnieszka i Małgosia). Punkty rozpoczęto naliczyć od II etapu (Puszcza Darżlubska: Piaśnica Wielka – leśniczówka Muza – Reda Pieleszewo) prowadzonego przez Magdę. Podczas tego etapu trzy zespoły zdobyły 3 pkt, czyli maksymalną ich liczbę: Bura Suka, Pronobisy i Nowy. Gandlafy zdobyły zaledwie 1 pkt, gdyż były reprezentowane tylko przez Mariusza (pozostałe osoby uczestniczyły winnej Bąbelkowej imprezie – weekendowej Wyprawie z Gandalfem do Chełmna). III etap (Lasy Lęborskie, cz.wsch., koło Strzebielina Morskiego) to udział Bąbli prowadzonych przez Anię w imprezie „Z leśnikiem do lasu”. Trzy drużyny (Bura Suka, Pronobisy, Gandalfy) uczestniczyły w tym etapie w pełnych składach. Przełożyło się to na najwyższą frekwencję – spośród 17 osób zapisanych do rywalizacji wędrowało w tym dniu 15 osób. W klasyfikacji po II etapie na I msc Bura Suka i Pronobisy po 6 pkt, a na III – Nowy i Gandalfy po 4 pkt. IV etap (Lasy Oliwskie, cz.płn., Chylonia – Długa Góra – rezerwat Cisowa – Marszewo – Pustki Cisowskie – Chylonia) prowadził Waldek. Jego drużyna znów w pełnym składzie, po 2 osoby z teamów Bura Suka i Pronobisy, tradycyjnie 1 osoba reprezentuje Nowy. Do klasyfikacji Pronobisom na tym etapie rywalizacji zostaje zaliczony jednak tylko1 pkt (Ania ma 3 pkt, po 2 pkt Danka, Michał i Asia P., a Daniel 1 pkt; tak więc 3 + 2 x 3, to dorobek Pronobisów po IV etapie). Samodzielnym liderem została drużyna Burej Suki mająca 8 pkt, na II msc Pronobisy i Gandalfy po 7 pkt, IV msc Nowy 5 pkt. V etap (Lasy Oliwskie, cz.płd., Oliwa – Szwedzka Grobla – Uroczysko – Wzniesienie Marii – Łysa Góra – Sopot) prowadzony przez Tomka. Mobilizacja w zespole Poronobisów, którzy stawiają w pełnym składzie, ponadto obecne są 3 osoby z Gandalfów i po 1 osobie z Burej Suki i z teamu Nowy. Na I msc awansowały Pronobisy i Gandalfy mające po 10 pkt, na III msc spadła Bura Suka 9 pkt, IV msc Nowy 6 pkt. VI etap (Lasy Lęborskie, Lębork – Małoszyce – Marszewo – Krępkowice – dąb Świętopełk – Leśnice) prowadzony przez Daniela. Pronobisy znów zgarniają 3 pkt. Gandalfy, mimo obecności 3 osób, tym razem zdobywają tylko 2 pkt (Waldek, Danka K. i Mariusz po 4 pkt, nie jest zaliczona obecność Adama, bo ma on 3 pkt). Bura Suka reprezentowana jest przez 2 osoby, a Nowy przez jedną. Samodizlene prowadzenie obejmują Pronobisy z 13 pkt, II msc Gandalfy 12 pkt, III msc Bura Suka 11, IV msc Nowy 7 pkt. VII etap (Puszcza Wierzchucińska) prowadzony przez Wojtka. Najsłabsza frekwencja – dwa zespoły (Gandalfy, Nowy) zaliczają zero, a spośród uczestników rywalizacji obecnych było tylko 5 osób. Bura Suka była reprezentowana przez 3 osoby, ale zdobywają 2 pkt (Tomek 6 pkt, Janek 4 pkt, Ewa i Magda po 3 pkt, Iwona 1 pkt, w wycieczce uczestniczyły Ewa i Magda, ale zaliczony pkt tylko za jedną z nich). Na prowadzeniu umocniły się Pronobisy 15 pkt, mające 2 pkt przewagi na Burą Suką, która awansowała na II msc, na III msc spadły Gandalfy 12 pkt, IV msc Nowy 7 pkt. Ciekawostka jest, że począwszy od I etapu aż do etapu VI (bez uwzględnienia nietypowego III etapu) systematycznie wzrastała liczba uczestników: I etap – 17 osób, II – 19, IV – 20, V – 22, VI – 36. Podczas VII etapu była najniższa frekwencja – 13 osób. Najmocniejsze tempo było na wycieczce prowadzonej przez Wojtka (4,83 km/h), a następnie u Ani i leśników (4,79 km/h). Kolejne wyniki, to: Magda (4,62 km/h), Waldek (4,59 km/h) i Tomek (4,25 km/h oraz 3,95 km/h). Brak danych dot. tempa wycieczki prowadzonej przez Daniela. Tyle historii, a teraz przechodzimy do dzisiejszej wycieczki. Iwona, jako znana miłośniczka Borów Tucholskich opracowała ciekawą trasę. Prawdopodobnie Bąble tędy nie wędrowały (za wyjątkiem odcinka niebieskiego szlaku, gdzie były 6 lat temu). Do Kamiennej Karczmy dojeżdżamy pociągiem. Warto było wyglądać przez okno, bo podczas Rajdu „Przez leśne ostępy” przyrodnicze atrakcje są gwarantowane – na skarpie nieopodal toru stał sobie jelonek. Startujemy ze stacji Kamienna Karczma. Krótki odcinek przez las i dochodzimy do ruchliwej szosy. Co chwilę śmigają motocykliści. Na szczęście ponownie schodzimy na leśną drogę. Pod nogami czasem lód, czasem błoto… Ale są też długie odcinki suchej, twardej drogi. Iwona, która poprzedniego dnia sprawdzała warunki na trasie, mówi iż w ciągu jednej doby warunki bardzo się poprawiły. Ot, siła natury! Rzeczywiście dzień jest piękny – podczas jazdy pociągiem zachmurzenia było całkowite, ale kiedy rozpoczęliśmy wędrówkę, słońce zaczynało się przebijać, Aż w końcu niebo stało się błękitne, a temperatura podniosła się tak, że po raz pierwszy w tym roku mogliśmy pozdejmować kurtki i cieszyć się wiosenną pogodą. Przechodzimy przez Hutę Kalną, która administracyjnie należy do najmłodszego pomorskiego miasta t.j. Czarnej Wody. Za chwilę dochodzimy do zakola Wdy (Czarnej Wody). Jeszcze pomnikowy dąb, przejście na drugą stronę rzeki i możemy chwilę odpocząć pod turystyczną wiatą. Wracamy z powrotem na drugą strony Wdy. Idziemy teraz znakami zielonego szlaku rowerowego. Wiosna pokazuje nam swoje oblicze: a to żabka, a to cytrynek i inny motylek. No i „w zielonym gaju ptaszki śpiewają…”. Bystre oko dostrzeże też przebiśniegi. Nagle na naszej drodze pojawił się drogowskaz do Łodzi. Zainteresowało nas to, bo przecież najbliższe Święto Niepodległości zamierzamy właśnie tam spędzić. Trafiliśmy na drogę pełną drewnianych milicjantów, fotoradarów, rycerzy oraz reklam popularnych sklepów sieciowych. Nie zabrakło tam również życiowych porad („myj zęby”), zahaczało trochę o komercję („nie bądź sknera”, „wrzuć 5 zł”), ale potem było trochę niebezpiecznie, bo teren był zaminowany. Jednak uratować nas mogła „Twoja ostatnia” (a była to klozetowa) „deska ratunku!”. Może to i kicz, ale autor ma poczucie humoru, a myśmy się też pośmiali. I znów zmiana strony Wdy. Jesteśmy na niebieskim szlaku im. Izydora Gulgowskiego. Jeszcze jeden majestatyczny dąb na skraju lasu. Droga prowadzi nas brzegiem lasu. Słychać klekot żurawi. Waldek żartuje, że jak Danka ustrzeli żurawia, to będziemy mieli żurawinę… Po raz trzeci jesteśmy na moście przez Wdę. Przechodzimy przez Młyńsk. Docieramy do Jez.Trzechowskiego. Przy rozpalonym ognisku czekają tutaj na nas rowerzyści. Wspólnie odpoczywamy. Kontynuujemy marsz niebieskim szlakiem. Lucy z Mariuszem wyjaśniają Kasi, która pierwszy raz jest w Borach Tucholskich, na czym polega specyfika Borów „piasek, piasek, sosny, sosny” albo „sosny, sosny, piasek, piasek”. No i jesteśmy w Piecach. Można zrobić zakupy lub odpocząć na ławeczce. A skoro trasę opracowała Iwona, to nie jest niespodziankę, że trasa prowadziła przez miejscowość z figurą św. Jana Nepomucena. Kawałek dalej podziwiać możemy oryginalną, zbudowana w 1885 r. drewnianą chatę pokrytą trzcinową strzechą. Udaną wycieczkę kończymy na stacji Kaliska. I tu pewna niespodzianka – czynna jest kasa biletowa, ponadto otwarta jest poczekalnia, w której znajduje się kilka ławek. My jednak bardziej jesteśmy spragnieni wiosennego słońca, więc na pociąg czekaliśmy na peronie. No, i okazało się, że Danka rzeczywiście coś żurawinowego upolowała... A z kolei Lucy zebrała czarną porzeczkę. Warto też wspomnieć o pozytywnej postawie kolejarzy, którzy zainteresowali się kurtka pozostawioną na stacji Kaliska. Błyskawicznie kurtka trafiła do właścicielki.., tak że się w zasadzie nawet nie zdążyła zdenerwować z powodu utraty dokumentów i pieniędzy. Brawo dla kolejarzy! W imprezie uczestniczyło 14 piechurów i 4 rowerzystów, a zatem frekwencja znów idzie w górę. Średnia szybkość marszu (pomiar niezweryfikowany) wyniosła 4,80 km/h, a zatem prawdopodobnie była to druga pod względem tempa wycieczka w ramach Rajdu na Raty!
Z Borów Tucholskich tradycyjnym, do usłyszenia, żegna się z Państwem Adam Bastian.