Tym razem Czarodziej Gandalf zaprosił Bąble na wędrówkę po leżącej na styku województw kujawsko-pomorskiego i wielkopolskiego – południowo-zachodniej Krajnie. Piątek 05.04.2013 r. Pierwszego dnia emocje były związane jedynie z podróżą. W Gdańsku na peronie tłumy ludzi. Czy będziemy mieli miejsca siedzące? Rozstawiamy się do walki o miejsca. Okazuje się jednak, że trójczłon EN57 jest pojemnym pojazdem i wszyscy chętni mogą usiąść. Pociąg wyjeżdża z kilkuminutowym opóźnieniem, a więc jest dreszczyk emocji, czy zdążymy się przesiąść w Bydgoszczy na pociąg do Nakła. Udaje się! Nocujemy w Nakle nad Notecią u Pani Katarzyny Świtalskiej. Oczywiście Bąbelkom jest to nazwisko znane (pozdrowienia dla Danusi). Dobre warunki: ładne pokoje, łazienka z dużą wanną, dobrze wyposażona kuchnia. No i dobra lokalizacja, ale na ten temat, w dalszej części relacji. Sobota 06.04.2013 r. Tradycyjnie jedni wstają wcześniej, inni trochę później. Jednak wszyscy trafiają do kuchni, z której okien roztacza się wspaniały widok na znajdującą się tuż obok stację: dworzec, perony, wieżę ciśnień i ruiny wachlarzowej parowozowni (Daro, żałuj Ciebie nie było…). Wyruszamy. W drodze na przystanek oglądamy drugą kolejową wieżę ciśnień, szachulcowe budynki (m.in. gmach Muzeum Ziemi Krajeńskiej) oraz kościół p.w. św. Stanisława biskupa i męczennika. Kursowym busem dojeżdżamy do Mroczy. Na początku jest pochmurno, ale z każdą chwilą niebo się coraz bardziej przejaśnia. Wychodzi słonce, jest pięknie! Polną drogą kierujemy się do Orzelskiego Młyna. Od razu pojawiają się przyrodnicze atrakcje: a to pomnikowe drzewo, a to sarny na polu. W Orzelskim Młynie oglądamy podupadający drewniany młyn wodny z II poł. XVIII w. oraz cmentarz założony w 1874 r. Wiosna, wiosna, wiosna ejże ty… Rozlega się co chwila klekot żurawi, a nad naszymi głowami często przelatują klucze łabędzi i innych ptaków. Wchodzimy na teren Krajeńskiego Parku Krajobrazowego. Docieramy do miejscowości Orle, w której znajduje się najstarszy obiekt sakralny na tym terenie – kościół z XV w. Wskakujemy na niebieski szlak im. S.Łabędzińskiego. Znaki są ledwo widoczne, dawno nie były odnawiane. A teraz odkrywać będziemy uroki Pojezierza Krajeńskiego. Nasza droga prowadzi wzdłuż jezior: Witosławskiego, Rościmińskiego Małego i Dużego, Czarmuńskiego, Głęboczka Dużego, Runowskiego i Więcborskiego. W większości były one jeszcze zamarznięte. Jednak tam, gdzie lodu nie było, tam już urzędowały różne ptaki (łabędzie, kaczki, kurki wodne). Niesamowite wrażenie wywarły na nas efekty pracy bobrów działających koło Rościmina (ponadgryzane drzewa można zobaczyć na zdjęciach). Jesteśmy w Runowie Krajeńskim. Znajduje się tutaj najcenniejszy zabytek sakralny Krajny – późnorenesansowy kościół zbudowany w latach 1606-09. Niestety obejrzeć możemy go tylko z zewnątrz. Udajemy się do zespołu pałacowo-parkowego. Przy wejście znajduje się budynek w stylu szwajcarskim. Pałac, choć jest zrujnowany, to i tak robi duże wrażenie: duży harmonijny obiekt, z ciekawą wieżą, łukowym wejściem, licznymi ozdobnymi. Wokół pałacu znajduje się park z pomnikowymi drzewami. Nam najbardziej spodobał się rozłożysty platan. Wędrujemy dalej. W lesie, w zacienionych miejscach jest jeszcze śnieg. Jednak częściej do czynienia mamy z różnego rodzaju błotem. Danka śmiejąc się stwierdza, że zostajemy w tej dziedzinie ekspertami: błoto pośniegowe, polne błoto, błoto stwardniałe i lub rozmoknięte… I poszukiwanie optymalnej drogi. A stuptuty okazują się bardzo przydatne. Wychodzimy na szosę. Po lewej stronie widać tablicę z napisem „Więcbork”. Jednak mimo, iż ta miejscowość jest dziś naszym punktem docelowym, to Waldek wskazuje nam kierunek przeciwny. Po chwili schodzimy z szosy. Przechodzimy pod ładnym mostem kolejowym (pozdrowienia, wiadomo do Kogo). Wędrujemy wzdłuż Jeziora Więcborskiego. Ładna trasa spacerowa z ławeczkami. Dochodzimy do kąpieliska. W tym rejonie znajdowało się w średniowieczu grodzisko. Przechodzimy przez groblę, potem wspinamy się na Wzgórze św. Katarzyny. Mijamy dawny cmentarz ewangelicki. W Więcborku zaglądamy do kościoła p.w. śś. Szymona i Judy Tadeusza. Wycieczkę kończymy na niegdyś węzłowej, a obecnie nieczynnej, stacji kolejowej. Zamówionym busem wracamy do Nakła. Tam udajemy się w miejsca, w których znajdowały się grodziska. Obecnie nie ma po nich niemal śladu – jedno z nich upamiętnia nazwa Plac Zamkowy, a drugiego doszukiwać się można na niewielkim wzniesieniu koło kościoła p.w. św. Wawrzyńca (fary). A wieczorem Danka zachęca do ćwiczeń gimnastycznych (Lucy, masz konkurencję). Niedziela 07.04.2013 r. Wczesna pobudka, bo na godz. 7:00 mamy zamówionego busa. Jedziemy do Więcborka. Od samego rana jest piękne błękitne niebo. Najpierw jest dość chłodno, jednak w ciągu dnia temperatura się podnosi. Szosą dochodzimy do Wituni. Następnie polną drogą kierujemy się w kierunku Zakrzewka. Na szczęście w nocy był mróz i droga jest w dobrym stanie. W niektórych miejsca jest ona jeszcze zasypana śniegiem. Na razie idzie się po nim wygodnie, bez zapadania się. Powtarzają się wczorajsze widoki: są sarny na polach, żurawie, klucze ptaków. No i popędził zając – w końcu to jeszcze oktawa Świąt Wielkanocy. Pozostając w religijnych klimatach, wszak wędrujemy do starego sanktuarium – Górki Klasztornej, przechodzimy przez przysiółek o nazwie Dwanaście Apostołów (aczkolwiek poprawnie chyba byłoby „Dwunastu”?). I znów jesteśmy przy jeziorach: Modla, Ostrowo, Kochano. Docieramy do Sypniewa. Mamy możliwość zwiedzić kościół p.w. św. Katarzyny, gdyż jest on otwarty. Świątynia zbudowany została w 1781 r. Kościół ma konstrukcję szachulcową. Wyposażenie świątyni jest rokokowo-klasycystyczne. Ciekawym rozwiązaniem jest przeszklona ścina między prezbiterium a zakrystią. Interesująca jest również ambona. Tuż obok kościoła znajduje się pałac zbudowany w XIX w. w stylu neoklasycznym z elementami neorenesansowymi. Wokół pałacu rozciąga się park, w którym znajduje się grobowiec Wilckensów – dawnych właścicieli pałacu. Ruszamy w dalszą drogę przez pola i lasy. Pod nogami błoto. Czujemy się, jak na safari: na sarny nie zwracamy już uwagi, cieszą nas mrówki i żaby. Maszerujemy drogą mając, po prawej ręce las, a po lewej wydłużone pole, a na nim stado (prawdopodobnie) danieli. Myśleliśmy, że to hodowla, ale okazało się, że pole nie jest ogrodzone, zaś zwierzęta najpierw przecięły nam drogę, a potem czmychnęły do lasu. Wychodzimy na szosę. Już widać wieżę kościelną w Górce Klasztornej. I znów grzęźniemy w błocie. Mimo ciężkiej nawierzchni tempo mamy dobre. Dzięki temu spokojnie możemy zwiedzić sanktuarium. Górka Klasztorna to najstarsze polskie sanktuarium maryjne. W 1079 r. pasterz pasący bydła ujrzał na ogromnym dębie Najświętszą Maryję Pannę. Po objawieniu, tryskająca; z pobliskiego źródełka woda nabrała cudownych właściwości. Obecny kościół p.w. Najświętszej Marii Panny oraz klasztor zbudowane zostały w stylu barokowym w latach 1649-87. W kościele znajduje się cudami słynący obraz Matki Boskiej Góreckiej. Na terenie klasztoru można zwiedzić niewielki skansen maszyn rolniczych. Obok znajduje się oczko wodne. Pociesznie wygląda żaba skacząca po tym zamarzniętym stawku. Poza terenem klasztoru, w miejscu dawnego kultu pogańskiego, znajduje się gaj pełen potężnych dębów (ok.40 drzew, w wieku ok. 600-900 lat), często mających fantazyjne powykręcane gałęzie. Z Górki Klasztornej udajemy się spacerowym traktem do Łobżenicy, gdzie na rynku kończymy naszą wędrówkę. Konsumujemy posiłek i odpoczywamy w pizzerii. A potem różnymi środkami lokomocji i z wieloma przesiadkami udajemy się do Trójmiasta.