Wyprawa na Pałuki okazała się imprezą wielodyscyplinarną: kontynuowaliśmy krajoznawczą penetrację Województwa Kujawsko-Pomorskiego (obiekty na Odznakę Krajoznawczą Polski oraz Regionalną Odznakę Krajoznawczą tego województwa), korzystaliśmy z kolejowych atrakcji zdobywając Kolejową Odznakę Turystyczną, wędrowaliśmy pieszo (OTP), podziwialiśmy piękno przyrody (Turysta-Przyrodnik) i jak się później okazało, nie było to wcale wszystko… Więc choć była to „tylko” wycieczka zastępcza, zorganizowana w zamian za wyjazd w Bory Tucholskie, to jednak dostarczyła wielu wrażeń. W sobotni poranek zebraliśmy na dworcu w Gdańsku, nie po to jednak by wsiąść do pociągu, lecz do trzech samochodów. Myk na autostradę i sprawnie pokonujemy kilometry. Na moment pojawia się mgła. Dojeżdżamy do Lubostronia. Nazwa ta nie była mi znana, a zatem moje oczekiwania nie były zbyt wielkie. Pałac znajduje się na liście obiektów ujętych w Kanonie Krajoznawczym Polski. Po raz kolejny przekonuję się, że jest to cenna wskazówka w kwestii, co warto zobaczyć. Pałac Skórzewskich został zbudowany w latach 1795-1800. Klasycystyczny pałac wspaniale się prezentuje – symetryczna bryła, klasyczne kolumny, budynek zwieńczony jest kopułą ozdobioną rzeźbą Atlasa dźwigającego kulę ziemską. Wnętrze pałacu zwiedzamy z przewodniczką. Reprezentacyjna jest środkowa sala – fantastyczne stiuki, płaskorzeźby dokumentujące tryumfy Polaków nad Krzyżakami pod Koronowem i Płowcami, a także przyjęcie przez królowę Jadwigę posłów krzyżackich w Inowrocławiu oraz Fryderyka II oglądającego plany budowy kanału. Niestety nie możemy podziwiać podłogi ułożonej w piękne wzory (pośrodku wizerunki Orła i Pogoni), gdyż jest przykryta panelami. Ma to uchronić ją przed zniszczeniem, ponieważ sala jest wykorzystywana w celach komercyjnych. Z wyposażenia pałacu niewiele się zachowało – kilka pieców, żyrandol, ścienne malowidła braci Franciszka i Antoniego Smuglewiczów oraz patera, z której karmiony był drób… Zwiedzamy także pałacową kaplicę oraz piwniczki, w których przechowywane było wino. Do jednej z piwnic wstęp miała służba, do drugiej tylko hrabia. Ponoć kolekcja jego win była warta, tyle co kilka wiosek. Niestety obie piwniczki były puste. Wokół pałacu znajduje się 40-hektarowy park w stylu angielskim, a nim wiele pomnikowych drzew. Ponownie pakujemy się do samochodów i jedziemy do Żnina. Zwiedzamy kościół: św. Marcina. Potem oglądamy z zewnątrz kościoły św. Floriana i NMP Królowej Polski. Dzień jest ciepły, a zatem czas na lody. Idziemy na rynek i zwiedzamy dwie obiekty należące do Muzeum Ziemi Pałuckiej. Pierwszy z nich mieści się w gotyckiej Baszcie pełniącej niegdyś rolę ratusza. Ekspozycja jest bardzo skromna, są to głównie rekonstrukcje. Nam najbardziej podoba się sala, w której byłoby można zorganizować ucztę w stylu rycerskim. W drugim obiekcie w tzw. Magistracie znajdują się trzy sale wystawowe. W pierwszej z nich znajduje się wystawa poświęcona założycielom harcerstwa – Oldze i Andrzejowi Małkowskim. Wyłuskujemy z ekspozycji interesujące nas wątki: harcerze posiadali swój dom w odwiedzanych przez nas podczas majówki Sromowcach Wyżnych, zaś Mariusz odnajduje pocztówkę adresowaną do znanej mu osoby z Gdańska. Kolejna sala to typowa wystawa etnograficzna: rzeźby ludowe, przedmioty użytkowe, stroje regionalne. W ostatniej sali znajduje się wystawa maszyn drukarskich, a zatem znów temat bliski Mariuszowi. Zawozimy rzeczy do „Gościńca Pałuckiego” (obiekt PTTK). Konsumujemy smaczny obiad. Po krótkiej sjeście udajemy się na dworzec autobusowy. O nietypowo późnej godzinie rozpoczynamy pieszą wędrówkę. Znacząca część trasy prowadziła asfaltową nawierzchnią. Był też leśny odcinek. Postój urządziliśmy sobie nieopodal źródełka św. Huberta (pomnik przyrody) na brzegu Jeziora Ostrowieckiego. Kilka osób zdecydowało się na degustację żelazistej wody. Basia pobrodziła sobie po jeziorze, a jego wodę oceniała jako przyjemną. Widok na jezioro szpeciły wszechobecne śmieci. Danka szukała ciekawych motywów do zdjęcia. Nieoczekiwanie zaglądając w głąb obmurowanego źródełka dostrzegła jakoś zwierza, który został zidentyfikowany przez Basię jako kumak nizinny(Bombina bombina). Po odpoczynku nasza grupa pomaszerowała dalej raźnym krokiem. Do szybkiego przemieszczania się zachęcały także wiszące nad nami ciemne chmury. Dochodzimy do Żnina. Wizyta w ulubionych sieciowych sklepach i wracamy do bazy. Kwaterujemy się w pawilonach. Pokoje i łazienki są przestronne oraz czyste. Naszym zdaniem relacja ceny (rabat dla członków PTTK) do jakości usługi jest korzystna. Do snu kołysze nas muzyka ze świętowanej przez innych gości osiemnastych urodzin.
Adam Bastian
Na trasie
Autorzy zdjęć: Danka Kobylarz
Zdjęcia z wycieczki na serwerze FTP (więcej niż w relacji) - kliknij tutaj
Jak to na wycieczce było
tutaj możesz wpisać swoje wrażenia, opinie, uwagi z wycieczki
wpisz swoje imię, tekst, sprawdź czy nie ma błędów, naciśnij WPISZ