
Tomek, Rysiek, Darek, Piotrek
Piątek
Jako czterej Bąbelkowi jeźdźcy wyruszyliśmy w piątek z dworca w Elblągu i po wielkich trudach dojechaliśmy do baru mlecznego dwie ulice dalej. Posileni i ociężali od pierogów i kotletów, wyjechaliśmy wreszcie z miasta. Jazda nie trwała długo. Czerwony szlak „Kopernikowski” słynie z wąwozów, jarów i stromych podejść. Niejeden piechur nie poradził sobie z jego przejściem. Pchając rowery pod górę spaliliśmy cały obiad, więc drugą połowę drogi zdecydowaliśmy jechać asfaltem.
W Fromborku przywitano nas babką ziemniaczaną (alias „placek”) i dużą porcja humoru, opowieści turystycznych i muzyki. Frombork 4 rano dla niektórych był nadal porą aktywności.
 |
nasze ajzole |
Sobota
Suta „jajówa” na śniadanie i w trasę. Przepiękna trasa przez „Pióropusznikowy Jar” prowadziła do biesiady nad Jeziorem Pierzchalskim. Tam dopadła nas wiosna i godzinny popas w słońcu. Ekspresowy powrót do bazy, kolacja („ruskie przyszli”) i kolejny wieczór z muzyka turystyczną. Wieczorem okazało się, że „sztyca” podsiodłowa u Piotra skończyła swój żywot. Na szczęście przy pomocy opasek Darka i tajemniczych przedmiotów, zwanych w niektórych poznańskich stoczniach „ajzolami”, Piotr dokonał tymczasowej naprawy. Wieczorem dołączył do Rajdu Andrzej prowadzący indywidualną trasę.
Niedziela
Pobudka, parówki i już na trasie, w stronę Braniewa przez Ujście (rychowo) i Nową Pasłękę. W Braniewie wzięliśmy udział w uroczystym podsumowaniu i zakończeniu rajdu. Nie tylko tradycyjna braniewska grochówka, ale też dyplom i puchar obciążył Rycha w drodze powrotnej. Postanowiliśmy znaleźć geocache koło Świętego Kamienia. Nie udało się :o). Straciliśmy dużo czasu więc w tempie 35km/h wpadliśmy do Elbląga.