Góry Połabskie (Děčínská vrchovina, Elbsandsteingebirge), České středohoří, Krušné hory
długość:194 km uczestników:0
To była chyba najciekawsza Wyprawa z Gandalfem i pewnie drugiej takiej nie będzie. Wynikło to z tego, że wędrowaliśmy po terenie, gdzie było bardzo dużo wyjątkowych i pięknych miejsc, znajdujących na małym obszarze. Góry Połabskie, w skład których wchodzą dwie Szwajcarie: Czeska i Saska, to perełki w swoich krajach. Ponadto Średniogórze Czeskie, kraina wygasłych wulkanów. Często były tam pojedyncze ostańce skalne, na które wchodziło się oraz schodziło, bo bardzo stromych schodach lub nawet pionowych drabinach, gdzie nie zawsze były poręcze. Takim ciągiem drabin kilka razy zrobiliśmy przewyższenia po 100 – 300 metrów. Obejrzeliśmy też kilka jaskiń, a właściwie pseudo jaskiń, bo te właściwe są wypłukane w wapieniach przez wodę, a tutejsze powstały w piaskowcach w wyniku erozji. Najciekawsze miejsca, to: Skalne Miasto Tisa, w którym byliśmy pierwszego dnia wędrowania. W kolejnym weszliśmy na Růžovský vrch, czyli czeską Fujiyamę. Ale na mnie największe wrażenie zrobił kanion rzeki Łaba, który wielokrotnie obserwowaliśmy z licznych punktów widokowych leżących do 300 metrów powyżej lustra wody. Niedziela, to spacer Malerweg, czyli Drogą Malarzy z trzema skalnymi ostańcami i jaskinią Kletterhöhle. Na twierdzę Königstein zabrakło nam sił i czasu. Drugi dzień w Saksonii, to przede wszystkim Bastei, most i skały widziane zarówno od góry, jak i od dołu. Ale clou programu, to zejście z góry Hockstein. Nie byliśmy w stanie zobaczyć go z góry. Był to ciąg drabin ukryty w szczelinie pomiędzy dwoma skałami wysokimi na 150 metrów. Następne dwa dni to Czeska Szwajcaria. Wpierw skalny most Pravčická brána, potem Malá Pravčická brána, ruiny zamku Šaunštejn (oczywiście po pionowych drabinach) oraz kilka punktów widokowych. A następnego dnia relaksujący spacer ścieżką dydaktyczną „Dolina rzeki Křinice wszystkimi zmysłami”. Na kolejne dwa dni przenieśliśmy się do Średniogórza Czeskiego. Pierwszego dnia zobaczyliśmy wychodnię bazaltu Panská skála, czyli najstarszy czeski rezerwat geologiczny. W kolejnym zdobyliśmy szczyt Milešovka, który jest najwyższym wygasłym wulkanem oraz „oddychającą” górę Boreč, na której są szczeliny wiatrowe, takie jak na naszej Lesistej Wielkiej. Ostatni dzień to wschodnia część Rudaw (w zachodniej byliśmy rok temu) gdzie zwiedziliśmy najstarszą w Europie kopalnię cyny. I o dziwo nie miałem problemu, aby zrozumieć czeskiego przewodnika. Za rok okolice Pragi, ale może jeszcze raz tu wrócę. Marzy mi się zobaczenie kanionu Łaby od dołu, płynąc statkiem. Niemiecką część przelecieliśmy też na chybcika, w dwa dni. A jest tam jeszcze wiele, nie odwiedzonych przez nas, pięknych miejsc.