Drogą po starym bruku idziemy do maleńkich Gardkowic, do dawnego pałacu rodziny von Koss. Dyskretnie strzelamy fotki przez płot, nie naruszając prywatności aktualnego właściciela, hrabiego Jakuba Smólskiego.
Wśród pól ściętych zbóż i rozległych widoków wędujemy dalej na południe. Mijamy mały jaz na Salince, odwadniającej ciąg jezior. Migocząca wśród drzew tafla jeziora Salińskiego jak magnes ściąga naszą grupę na brzeg. Mamy piękny widok na wyspę - dawny gród kasztelanii białogardzkiej X-XI w. W oddali widnieje wieża kościoła w Salinie.
Idziemy do wsi: dziś jest niewielka, nie ma szkoły ani parafii, ale wiemy że ma za sobą wieki świetności. Przez otwarte kościelne okno dostrzegamy rzeźbę anioła, pochodzącą ze starszej świątyni, która stała w tym miejscu.
Mijamy śliczny XVIII-wieczny dworek alkierzowy, konstrukcji szachulcowej, służący dziś agroturystyce.
Odwiedzamy duży cmentarz ewangelicki, z bogactwem zachowanych fragmentów nagrobków. Obok stoi odremontowana kaplica - mauzoleum rodu von Rexin. Piękna klasycystyczna bryła. Z boku Wojtek odkrywa wejście do krypty, gdzie ustawiono ocalałe fragmenty trumien.
Za Salinem zapadamy w lasy Puszczy Wierzchucińskiej. Idziemy ostrożnie, pod nogami plącze się mnóstwo młodych żabek. Mijamy cztery urokliwe jeziora śródleśne: Leśne, Czarne, Ślepe i Żurawinieckie. Cisza, żadnych ośrodków turystycznych. Wędrujemy szlakiem konnym, ale nie spotykamy nikogo.
Niespodziewanie odkrywamy cmentarzyk w środku lasu - jedyny ślad po dawnej osadzie Sollnitz, która nie przetrwała przejścia frontu w 1945 roku.
W bocznej dolince odnajdujemy jeden ze zbiorników małej retencji - nowe jezioro, którego nie ma jeszcze na mapach, dzieło leśniczego ze Świetlina. Ma ponad hektar powierzchni i zatrzymuje 12 tysięcy m3 wody. Relaks na komfortowej ławie z oparciem, pod starą lipą, z widokiem na jezioro. Odkrywamy starą prawdę, że odpoczynek w ładnym miejscu - to jedna z najmilszych chwil podczas wycieczki!
Rozpadało się, więc szybkim marszem, mijając kolejne dwa jeziora, idziemy w kierunku Świetlina i rezygnujemy z odwiedzenia miejscowego cmentarza ewangelickiego. Schodzimy do pradoliny rzeki Łeby. Wzdłuż drogi do Chmieleńca widzimy dużo starych klonów - resztki dawnej alei klonowej, prowadzącej do dworu.
Na samym końcu trasy, w pobliżu stacji Bożepole Wielkie, czeka jeszcze jeden dwór, wielorodzinny, z przedszkolem w dawnej oranżerii.
Dziękuję wszystkim uczestnikom za wspólną wędrówkę. Z radością donoszę, że mamy w gronie sympatyków Bąbelków nowe koleżanki: Ewę i Jolę, które już kolejny raz pojawiły się na naszych wycieczkach i świetnie do nas pasują :)