Pierwsza wycieczka po Północnych Kaszubach rozpoczęła się od krótkiego poszukiwania przystanku i zebraniu się wszystkich grupek na nim. Niekorzystne rozkłady spowodowały, że między przyjazdem do Wejherowa, a odjazdem do Krokowej minęło 45 minut. Dzięki temu można było wypić kawę w pobliskim Bicomarché. Krokowa przywitała nas pochmurnym niebem. Początkowo wędrowaliśmy wzdłuż drogi do Karwi, by po prawie 4 km skręcić w las. Pierwszą atrakcją był stary cmentarz menonicki, do którego dojście nie jest oznaczone – wiedzie do niego ścieżka wzdłuż płotu ostatniej chałupy. Powoli zaczęło siąpić, tak że w czasie odpoczynku w Szarym Dworze musieliśmy schować się na przystanku autobusowym. Do drzew obrośniętych wiciokrzewem doszliśmy także nieoznakowaną ścieżką, która jest pozostałością po nieodbudowanej ścieżce przyrodniczej – wg informacji leśniczego z Lisewa można nią wędrować. Mam zamiar wrócić tu ponownie w czerwcu podczas kwitnienia wiciokrzewu (rowerem 20-21 czerwca, szlakiem dworów i pałaców Północnych Kaszub). Kolejny odpoczynek mieliśmy pod wiatą przy Diabelskim Kamieniu – jest to największy z głazów o tej nazwie. Niestety deszcz przestał padać, a zaczął lać. Połowa grupy postanowiła wrócić do domu pierwszym autobusem, a reszta udała się do muzeum, skąd razem z przewodniczką poszliśmy do zamku. O tej porze roku jest mało gości hotelowych, dzięki czemu mogliśmy zobaczyć wszystkie pomieszczenia, prócz oczywiście pokoi hotelowych – w lecie wejście na piętro i do wielu sal na parterze jest zabronione. Przewodniczka w pasjonujący sposób opowiadała nam o historii zamku, jego mieszkańcach i nielicznym oryginalnym wyposażeniu. Trwało to ponad półtorej godziny i gdyby nie godzina odjazdu autobusu, to mogło by to trwać co najmniej drugie tyle.
Waldemar Jankowski