Pogoda i uczestniczy dopisali. Po raz pierwszy prowadziłem ponad 100 osób. Z ledwością zmieściliśmy się w autobusie. Byliśmy upchani lepiej niż sardynki w puszce. Na kolejnych przystankach osoby oczekujące na autobus rezygnowały z wsiadania do niego. Przy sanatorium „Leśnik” rozpoczęło marsz 108 osób. Szliśmy wolnym tempem, z odpoczynkami, białym „Szlakiem Wiewiórek”. Za nami podążała goniąca nas grupa 14 osób. Dotarli do nas na jednym z odpoczynków, jeszcze przed końcem szlaku. Było to nie lada wyczynem, gdyż wystartowali pół godziny po nas. Teraz, gdy byliśmy już wszyscy razem można było podkręcić tempo. Trasa obfitowała w liczne podejścia i zejścia. W końcu zmęczeni dotarliśmy na polanę przy kamieniu Bąbelków. Tu oczekiwali na nas Tybot i Luiza, oraz przygotowane wszystko co było potrzebne do rozpalenia ogniska – oczywiście przez czekająca na nas parę. Dwoje młodych uczestników, zgodnie ze wskazówkami Tybota, rozpaliło samodzielnie ognisko. Po godzinie rozpoczęliśmy ostatni etap wędrówki – do przystanku autobusowego „Osowa Obwodnica”.
Waldemar Jankowski