Kolejną wyprawę w Bory Tucholskie rozpoczynamy w Wierzchucinie. Od razu zagłębiamy się w las. Nad głowami ciemne chmury i odgłos grzmotów. Po kilku minutach niebezpieczną aurę zostawiamy za sobą. Do końca wędrówki nad nami błękitne niebo i piękne słońce. Bory o tej porze wyglądają niesamowicie. Świeża zieleń krzaczków jagodowych, traw i mchów w zestawieniu z szarymi pniami drzew robi niesamowite wrażenie. Zgodnie z drogowskazem dochodzimy do Rezerwatu "Jelenia Góra", stanowiska cisa pospolitego. Niestety oglądamy go tylko przez płot, kłódka broni wstępu. Następnym celem jest rezerwat torfowiskowy "Jezioro Martwe". Tu trochę chaszczowania i dochodzimy prawie do samej wody jeziorka. Zarastające śródleśne jeziorko wygląda malowniczo w otoczeniu niskich brzóz. Natykamy się też na świeżą robotę bobra - pięknie podgryzione drzewo. Na koniec wędrówki przechodzimy przez tereny, które dwa lata temu zniszczyła trąba powietrzna. Powaliła wtedy drzewa na obszarze 550 ha lasów. W porównaniu z lasami przez które przechodziliśmy, ten teren wygląda strasznie smutno. Wszędzie pełno wysychających poplątanych korzeni po drzewach. Na szczęście widać na większości terenu posadzone młode sadzonki. Za kilkanaście lat będzie tu młody las. Niebo zaczyna się znowu chmurzyć więc szybko obieramy kierunek na azymut do Tlenia. Po dawnych drogach leśnych nie pozostał żaden ślad. W Tleniu pokrzepieni domowym rosołem wsiadamy do pociągu. To już koniec wędrówki po tym pięknym i ciekawym, jak się okazuje pełnym niespodzianek terenie.
Danka Kobylarz