
Klif Redłowski, molo, plaża… Orłowo kojarzy się z latem. Moim zdaniem Orłowo jest piękne przez cały rok, a atrakcje znajdują się nie tylko nad samym morzem (i bynajmniej nie chodzi mi o posezonowe wyprzedaże w „Klifie”…).
Pomysł na wycieczkę po Orłowie, to propozycja spaceru na trasie umożliwiającej poznanie wszystkich znajdujących się w tej dzielnicy obiektów figurujących w rejestrze zabytków. Lista ta obejmuje 11 n/w obiektów: willę modernistyczną przy ul. Inżynierskiej 111, zespół pałacowo-parkowy w Małym Kacku przy ul. Folwarcznej, osadę rzemieślniczą w Małym Kacku wraz z kościołem p.w. Matki Boskiej Bolesnej, dom mieszkalny przy al. Zwycięstwa 192 /192A, budynek mieszkalny z budynkiem gospodarczym przy ul. Cumowników 21 / al. Zwycięstwa 205A, zajazd Adlera, zespół ruralistyczno-kuracyjny Orłowo, Dom Kuracyjny przy ul. Orłowskiej 2, willę „Wenedę” przy ul. Przebendowskich 1, pensjonat „Gryf” przy ul. Przemysława 6, zespół dworsko-krajobrazowy w Kolibkach. Czyż to niesamowite, że tak młoda osada, jaką jest Orłowo ma tak wiele zabytków i to tak bardzo zróżnicowanych?
To była czwarta piesza wycieczka prowadzona przeze mnie. Na poprzednich, aura zawsze była adekwatna do pory roku: w lutym – siarczysty mróz, w maju – wiosenne słońce (to w ub.r.), na początku grudnia b.r. – jesienna słota. Tym razem rano przed rajdem pogoda była jakaś nieokreślona – było szaro, padała mżawka. Po raz kolejny sprawdziło się turystyczne porzekadło, że pogoda najgorzej wygląda przez okno. Na początku wycieczki trochę pokropiło, ale potem było całkiem przyjemnie, a kiedy zbliżaliśmy się do morza, zaświeciło słońce. Na rajd wybrały się 44 osoby.
A na wycieczce można było posłuchać o historii Orłowa oraz Kolibek i Małego Kacka. Były fakty, legendy i anegdoty. Opowieści o ludziach, wydarzeniach, architekturze i o niuansach zmian terytorialnych w wydaniu dzielnicowym, jak i międzypaństwowym. Zobaczyliśmy w/w obiekty zabytkowe. Mi najbardziej podobał się odrestaurowany zajazd Adlera – z ozdobnymi półrozetkami i wieżyczką z cebulastym hełmem oraz oryginalna bryła pensjonatu „Gryf” w stylu historyzmu. Obejrzeliśmy większość orłowskich pomników, a zatem możemy stwierdzić, że mieliśmy przegląd twórczości Zdzisława Kosedy: solowej (Ławeczka Antoniego Suchanka, pomnik ks. Stanisława Zawackiego) i wspólnej z Eugeniuszem Lademanem (tablica upamiętniająca Teofila Zegarskiego, pomnik Chrystusa - Błogosławieństwo Morza). Pojawił się także akcent muzyczny koło słynnego niegdyś „Maxima” Danusia zaśpiewała nam przebój zespołu Lady Pank „Tańcz, głupia tańcz”. Nie zabrakło także atrakcji przyrodniczych: pomnikowych drzew – na naszej trasie znajdowały się kasztanowce białe (choć śniegu nie było), jesion zarozumiały (przepraszam, jesion wyniosły), dąb Marysieńka, niegdyś dwupniowy, a dziś nieco już połamany (zdaniem Waldkiem, przedstawiający prawdę o miłości, że każda się kończy…), stromego brzegu morskiego, no i głęboko wciętego jaru Swelinii (niewielki potok wijący się jak wąż i przeciskający się przez wysokie wzgórza do morza z siłą powalającą drzewa, to dla mnie to niesamowite i stale zachwycające miejsce).
A że pora była świąteczno-noworoczna, nie zdziwili nas liczni Mikołaje i Mikołajki w biało-czerwonych fantazyjnych strojach przemykający na welocypedach.
Dziękuję Panu Henrykowi za opowieść o Stefanie Żeromskim – o jego pobycie na Wybrzeżu, o twórczości, o zaangażowaniu społecznym oraz o życiu osobistym.
Dziękuję pracownikom Informacji Turystycznej w Gdyni za udostępnieni folderów „Krótka wędrówka po zabytkach Gdyni. Dwór i Park Kolibki”.
Co tu dużo pisać: „Najpiękniejsze, daję słowo, oczywiście jest Orłowo!”
Adam Bastian