Tak naprawdę to były trzy rzeki: Skarlanka, Drwęca, Wisła.
Skład: 11 osób, 2 psy, 8 a potem 9 jednostek pływających, 1 auto, 2 gitary.
Wiosłowało się jak zawsze ochoczo i miło… raz prawym raz lewym wiosłem albo żadnym… wiadomo rzeka niesie.
Jako że Drwęca na całej swojej długości jest rezerwatem, człowieków, śmieci i infrastruktury było mało co nam akurat odpowiadało.
Elementy charakterystyczne w trakcie tej przygody:
– pierwszy nocleg w niekompletnym składzie za to z cudowną nocą ciepłą kąpielą w jeziorze, w blasku księżyca, a rano „dom na głowie”
– wystart w trzcinowisku – jezioro Bachotek… najpiękniejsze widoki, mostki, nenufary – nieustanny monitoring ekipy asekuracyjnej w aucie
– UWAGA! Jedną z osad stanowili późniejsi bohaterowie historycznego pierwszego przepłynięcia jachtem przez przekop Mierzei Wiślanej
– każdego wieczoru było ognisko 2 grajków i 2 gitary. Jacek i Michał umilali nam te wieczory
– prócz doznań rzecznych niektórzy przełamywali też strach przed psami
– trenowaliśmy także język czeski przez 3 dni z przemiłą ekipą Czechów, którą pożegnaliśmy w Golubiu, bo Dobrzyń został po drugiej stronie wody. Dziękujemy ci Golubiu i Dobrzyniu za piękne widoki i pyszne jedzonko
– jak na każdym sierpniowym spływie obchodziliśmy też urodziny Ani… tym razem były elementy edukacyjne (jak to ojciec syna wychylać toasty uczył)
– tajemniczy Park Etnograficzny w Kaszczorku (szacunk temu komu udało się wejść do środka)
– uczucie wypłynięcia z tej mniejszej rzeki na królową rzek polskich, znają tylko ci, którzy mogli to odczuć osobiście
– TORUŃ zdobyty
– stan wody w Wiśle pozwalał na swobodne spacery po dnie ptakom nawet tym niepływającym.
Bardzo dziękuję wszystkim uczestnikom za cudownie wspólnie spędzony czas. To chwile, które zostaną na zawsze w mojej pamięci.