Zaczęliśmy zimą , skończyliśmy na przedwiośniu. Faktycznie mogło tak się wydawać . Od Kolbud do Otomina królowała śnieżna biel, las wyglądał cudnie, urok potęgowało świecące słońce. Im bliżej Matemblewa , śniegu mniej. Wystartowaliśmy w Kolbudach , po chwili przechodziliśmy przez most nad „najbardziej pracowitą rzeką Pomorza”, tym samym zbliżając się do lasu. Szlak Skarszewski nie należy do najłatwiejszych. Odcinek wzdłuż Jeziora Łapino i dalej wzdłuż Raduni należy bez wątpienia do najbardziej uciążliwych etapów. Te niespełna pięć kilometrów krętej, wąskiej ścieżki może dać się we znaki zwłaszcza zimą. A może w tym właśnie urok wędrowania , że nie zawsze jest łatwo i czasem trzeba się trochę zmęczyć aby potem poczuć radość, że jednak dało się radę. Ścieżka była przysypana śniegiem, miejscami przejście tarasowały powalone drzewa. Dodatkowo fragmenty były mocno zarośnięte, więc chwilami trzeba było się niemalże przedzierać. Nas jednak to nie odstraszyło i dobrnęliśmy do miejsca gdzie szlak odbija od rzeki. Dalej było już łatwiej, szlak wiódł szerokimi leśnymi drogami. Nad Jeziorem Otomińskim nieco smętnie zwisała opuszczona huśtawka. Zaskoczyło nas oryginalne wyznakowanie szlaku w okolicy stacji Kiełpinek PKM. Obecnie szlak kluczy pomiędzy blokami, właściwie nie wiadomo po co. Ukłony w stronę znakarzy. Na koniec jeszcze tylko mała niespodzianka w „Dolinie Strzyży”. Brak mostka na rzeczce. Ale co to dla nas. Stamtąd już blisko do Matemblewa, gdzie zakończyliśmy wędrówkę.