Czerwcowy spływ Chociną rozpoczęliśmy we wsi Binduga. Towarzyszyła nam piękna, słoneczna pogoda i wyśmienite nastroje.
Pierwszy dzień spływy zgodnie z założeniem był leniwym i spokojnym odcinkiem pośród malowniczych łąk, pól i pastwisk jedynie z jedną zastawką do pokonania we wsi Zielona Chocina. Dzięki czemu już po niespełna 3 godzinach dopłyneliśmy do trzcinowego przesmyku o długości 150m łączącego Chocinę z jeziorem Wielkim Zielonym, na którego wschodnim brzegu zaplanowany został biwak. Z uwagi na młodą godzinę część grupy odbyła, krótką wycieczkę krajoznawczą po okolicznych wsiach: Zielona Chocina i Jonki jednocześnie wędrując wokół jeziora (łączny dystans to 6km). Pozostali uczestnicy zażywali kąpieli w jeziorze i wypoczynku na plaży. Wieczorem odbyło się ognisko z kiełbaskami i wieloma opowieściami.
Drugi dzień spływu obfitował w atrakcje. Już na początku trasy drugiego dnia napotkaliśmy kolejną zastawkę oraz, na kolejnym kilometrze, mostek pod którym nie dało się przepłynąć. Tym samym zaliczyliśmy pierwszą przenoskę. Przy tej okazji jedna z uczestniczek wykąpała się w rzece co na szczęście skończyło się tylko mokrym ubraniem. Chwila potrzebna na przebranie pozwoliła ustrzelić zdjęcie Czapli Siwej, która przyleciała na pobliską łąkę. Następnie rozpoczął się odcinek meandrów i zakrętów towarzyszący nam już do samego końca spływu. Po drodze odpoczęliśmy przy ruinie młyna we wsi Chocimski Młyn, przy okazji drugiej przenoski. O ile utrudnienia opisywane na stronach poświęconych spływom Chociną okazały się przesadzone to jej walory turystyczne jak najbardziej nie.
Faktycznie rzeka w swoim dolnym biegu meandruje tak mocno, iż widzi się niekiedy towarzyszy spływu płynących w naszym kierunku już po 2 kolejnych zakrętach, a proste odcinki nie przekraczają 50m. Spływ zakończyliśmy na północnym brzegu jeziora Karsińskiego, żegnani popołudniową bryzą.
Remigiusz Wróblewski