zapomniałeś hasła?
www.babelki.pl
bableki.pl pttk.pl
www.babelki.pl
Bąbelki

Wycieczki
relacje

Cykliczne

Klubowe



<< | 0 | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13

Dzień 13 21.07.2006 r. [sobota] CZECHY/POLSKA
trasa: ZLATE HORY - niebieski szlak - przejście graniczne Głuchołazy - czerwony szlak - Tylna Koza [535 m.n.p.m.] - Średnia Kopa [543 m.n.p.m.] - Przednia Kopa [495 m.n.p.m.] - GŁUCHOŁAZY - TRÓJMIASTO
km: 10


zwiedzane na trasie dnia 13
* Głuchołazy
- ratusz,
- kamieniczki,
- kościół parafialny św. Wawrzyńca,
- resztki murów obronnych.


Ostatni dzień był dosyć dziwny. Wyruszyliśmy rano. Część z nas postanowiła że skorzysta z możliwości powrotu do Trójmiasta jeszcze w dniu dzisiejszym. Dobrze że podczas rajdu towarzyszył nam Wiśnia na swoim rowerze. Właśnie dzięki jemu sprytowi i heroizmowi w walce z biurokracją udało nam się powrócić w niedzielny poranek nad nasze ukofane morze. Ale o tym później. Dzisiaj wycieczka na luzie ... jednak czas nie był dzisiaj naszym sprzymierzeńcem. Ostatnie śniadanie na plandece, pakowanie się, przygotowanie do wyjazdu, sprawdzenie czy niczego nei zostawiliśmy. Pożegnania oficjalne i nieoficjalne ... Zimny prysznic wodą prostą z złotego źródła od razu poprawiło się krążenie. Ruszamy niebieskim szlakiem ku granicy polskiej. Co dziwne standardem na drogach lokalnych jest asfalt a nie jak u nas jakiś żużel, szlaka czy pospolity piach. Około 11-ej przekraczamy jedni legalnie, drudzy nie - wszystko zależy od tego jaką rozmowę się prowadzi i jakim tempem podąża. Po krótkim odpoczynku na przejściu granicznym udajemy się polskim czerwonym szlakiem ku Głuchołazom. Ostatnie spojrzenie na czeską stronę i miejsca w których byliśmy, schodziliśmy. Obraliśmy sobie za cel znalezienie morderczego kamienia granicznego z 1586 roku który musiał zarosnąć bo jakoś mimo usilnych starań nie znaleźliśmy.

Przechodzimy przez wieś, zostawiając z prawej dworek. Oryginalny widok na Jesioniki z położonym na górze Uzdrowiskiem Jesenik (Lăzne Jesenik). Za domami, przy granicy państwa, skręcamy w prawo i zaraz w lewo. Obniżamy się łagodnie, skręcając za zarastającym wyrębem w lewo stromą drogą. Piękny las modrzewiowy z domieszką buka to przyszły rezerwat przyrody "Podlesie". Dochodzimy do innej drogi, przechodząc w trawers Góry Parkowej. Wzdłuż zarastającej bukami polany, a dalej mieszanym starodrzewem . Przecinamy znaki, idąc urwistym zboczem nad szumiącą Białą Głuchołaską. Widok na Kolonię Jagiellońską (czerwone domki). Wkrótce polana. Obniżamy się w prawo, znów do lasu, ul. gen. W. Andersa i szlaku 11 w Raju . Do centrum miasta możemy dojść ul. Andersa, obok dawnego sanatorium "Ferdi-nandsbad" i przez most na Białej. Jesteśmy w centrum spotykamy pozostałą ekipę Bąbli, krótki obiad....

Mamy trochę czasu. Postanawiamy pozwiedzać trochę ....

Rynek - najstarszym zabytkiem miasta jest szachownicowy układ urbanistyczny, zachowany czasów XIII-wiecznej lokacji. Tworzy go prostokątny rynek i dziesięć wybiegających z niego ulic oraz łukowe ulice, prowadzące dawniej wzdłuż murów miejskich, zbiegające się przy dawnych bramach - Górnej i Dolnej. Ulice, łączące obie bramy i biegnące wzdłuż rynku, wyznaczały przebieg starego traktu Wrocław - Morawy. Ponoć taki układ miast byt wzorowany na rzymskich obozach wojskowych. Podczas niedawnych prac remontowych odkryto na Rynku 3 warstwy bruku; najstarsza pochodzi prawdopodobnie z XVI w.

Nic nie wiadomo o pierwszym ratuszu. Kolejny, renesansowy, powstał w 1552, staraniem burmistrza Kirchnera, dobrego gospodarza, który zbudował też browar miejski. Była to piętrowa budowla z ceglanym dachem. W piwnicy znajdowała się m. in. izba tortur z odpowiednimi narzędziami. Dach wieńczyła wieżyczka, a na ścianie, oprócz zegara słonecznego, namalowany był czerwony rak. Podobno w czasie powodzi 1460 znaleziono raka wysoko w załomie murów. Ratusz miał podcienia, a w jednym z przyległych kramów polski próżniak sprzedawał ciastka.

Kamieniczki wokół rynku, zgrupowane w 4 "kwartałach" (Dolny, Górny, Kościelny i "Ku słońcu"), pochodzą w większości z okresu po pożarach w 1834. Jeszcze w 2 poł. XIX w. na 560 domów w mieście aż 340 było drewnianych! Oczywiście przy rynku stały najokazalsze, a więc murowane, za to na przedmieściach były nawet chaty, kryte strzechą. Są to skromne, zwykle dwupiętrowe budowle o dachach płaskich lub pulpitowych. Poprzednie miały podcienia i attyki. Najwęższe kamieniczki przypominają o średniowiecznym układzie wąskich działek wokół Rynku np. nr 34.

Jako przedostatni - kościół parafialny św. Wawrzyńca. Jest to najstarszy zabytek miasta. Pierwsza wzmianka o proboszczu, Rudolfie, pochodzi z 1285. Uczestniczył on w pertraktacjach między biskupem Tomaszem a księciem Henrykiem Probusem (por. "Dzieje"). Świątynię postawili pierwsi osadnicy nowo lokowanego miasta już przypuszczalnie ok. 1250 r., za bpa Tomasza I. Wiadomo o tym z przywileju parafialnego, który tutejszy kościół otrzymał w 1315. Dokument ten zatwierdzał wszelkie daniny, jakie poddani rolnicy (część mieszkańców Konradowa, Bodzanowa i Starego Lasu) zobowiązani byli dostarczać proboszczowi - zboże, czynsz w srebrze, kury itp. Skończyło się to w czasach pruskich.

A na deser: resztki murów obronnych, znajdują się przy ul. M. Skłodowskiej-Curie (najlepiej zachowane) i obok poczty. Już w dokumencie z 1263 wspomniane są Głuchołazy i Paczków jako warownie (w Paczkowie ocalał do dziś prawie cały system umocnień). Pierwotnie miasto otoczone było wałem ziemnym z fosą i drewnianą palisadą z wieżami. Wodę do fosy doprowadzał specjalny kanał. Kolejny kanał spełniał rolę wodociągu miejskiego, co znakomicie zwiększało zagrożenie powodziowe i... epidemiczne.

Naszą bazą końcową i wypadową jest Publiczne Gimnazjum nr 2
w Głuchołazach przy ul. Słowackiego 1. Po przybyciu na miejsce spotykamy wszystkich uczestników pozostałych tras rozbijających się na pobliskim boisku. Ogólnie jakieś zamieszanie, szybkie potwierdzanie jakiś książeczek, mnóstwo dzieciarni do tego koszmarna muzyka o banalnej głębi tekstu lecąca w kółko przez kolumny. Żar leje się z nieba my jednak postanawiamy nie rozpakowywać się tylko kombinujemy na temat naszego powrotu do Trójmiasta. Wiśnia od samego rana kombinował jak załatwić bilet grupowy uprawniający nas do powrotu pociągiem z 50 % zniżką. Bilety które mieliśmy zapewnione przez organizatorów przewidywały powrót ale dopiero w dniu jutrzejszym. Michał był cały czas z nami w kontakcie. Z tego co wiemy prędkość jaką osiągnął i czas w jakim pokonał odcinek Zlote Hory - Nysa była całkiem całkiem a tu do tego obciążenie w postaci sakw i niesprawne hamulce. Ale to już smaczki. Otóż co się okazało nasz pełnomocnik udał się wprost do prezydenta miasta Nysa gdzie cały ufajdany, spocony i w rękawiczkach rowerowych - jak prawdziwy turysta ;), dzięki osobistemu urokowi i chyba reputacji imienia i nazwiska, spokojnie popijając kawę [full wypas - tutaj podziękowania dla obsługi sekretariatu i samego pana prezydenta] załatwił nam zniżkę na bilet grupowy !!! My tymczasem kombinowaliśmy z powrotem. Dobrze że niedaleko szkoły jakieś 400 m znajdował się przystanek dla busiarzy. Korzystamy z okazji tak by na 19:30 być w Nysie. Przed dworcem jesteśmy koło 19-ej. Mamy jeszcze trochę czasu do odjazdu, szukamy sklepu w celu uzupełnienia płynów....

Plan powrotu miał być następujący autobus szynowy z Nysy do Opola Zachodniego o 19:32 (20:50) [9946]. Koło 21:07 [4637] osobowy z Kędzierzyna Koźla do Wrocławia (22:32) a stamtąd pośpiechem do Trójmiasta 23:58 [P 65201] w Gdyni o 8:22.

Pech chciał że nasz pierwszy pociąg miał jakieś 20 minutowe spóźnienie, co nas trochę zdenerwowało. Do tego miał być szynobus a był zwykły skład w postaci SP42 + 2 bonanzy. Przetok lokomotywy potrwał jakieś 10 minut. Tak więc półgodzinne spóźnienie na samym początku - małym szczegółem było to że w Opolu Zachodnim gdzie mieliśmy przesiadkę według rozkładu mieliśmy zaledwie 20 minut. A tu takie spóźnienie. Nie panikując załadowaliśmy nasze rzeczy + rower. Poinformowaliśmy kierownika pociągu o naszych dalszych planach podróży. Jakież było nasze zdziwienie gdy szef pociągu ze stoickim spokojem stwierdził: "A to ta grupa od prezydenta Nysy, wszystko mamy pod kontrolą. Zgłosiłem opóźnienie i pociąg relacji Opole-Wrocław zostanie opóźniony". Jak powiedział tak słowa, dotrzymał. Nie ma to jak promowanie turystyki i opłacanie połączeń przez samorządy. Tak więc przez najbliższe prawie 1,5 godziny obserwowaliśmy zachodzące letnie słońce, część z nas spała, część trzymała się siedzeń bo kolejarze robili co mogli (pomijając np. zatrzymywanie się na niektórych stacjach - chyba że miała tu zastosowanie opcja na żądanie) by nadrobić spóźnienie. Czas leciał, robiło się ciemno. Kwadrans po 21-ej dotarliśmy na stację Opole Zachodnie, szybkie zabranie bagaży przejście tunelem na drugą stronę peronu. Na peronie spora ilość pasażerów oczekujących na "specjalnie opóźniony pociąg do Wrocławia wjeżdża na stację. Prosimy odsunąć się od torów". I kolejny szok. Chyba powoli zaczynam kochać PKP. Zapakowaliśmy się grupą do przedziału EN-71 z większym bagażem. Przed 23-ą dojechaliśmy do Wrocka. Sprawdziliśmy połączenia i odjazdy. Szybkie zakupy w sklepie nocnym i posilenie się żarciem fast-food`owym. Czas płynął nasz niepokój wzbudzał fakt iż mamy początek weekendu a peron trzeci z którego odjeżdżał nasz pociąg był zapełniony na maksa ludźmi udającymi się w kierunku północnym. No tak i nasze scenariusze się spełnimy. Walka o miejsce w stylu wyprzedaży w Media-Markt zaczęła się koło północy. Nieźle zaczęła się ta sobota, dobrze że jest coś takiego jak hol i przedział dla kobiety z małym dzieckiem. I tak upłynęła nocna podróż przepełnionym pociągiem do Trójmiasta. Od Gdańska żegnaliśmy się powoli .... pozdro i do zoo. Może za rok, może szybciej.

Daro.

Najbliższe Wycieczki:

Wycieczka piesza 2024-04-27
Przez Klify Kaszubskie - klub jest współorganizatorem
Chłapowo - Ostrowo ~ 13 km

Wycieczka inna / towarzyska
2024-04-30
Wystawa fotograficzna
Gdańsk- Przymorze ~ 1 km

Wycieczka piesza 2024-05-01
Majówka na Mierzei
Przystań promowa w Świbnie - Mikoszewo - Stacja Żuławskiej Kolejki Dojazdowej w Mikoszewie - Muzeum Stutthof w Sztutowie - Szlak Jantarowy - Mikoszewo przystań - Świbno ~ 15 km

  

  



BOYLABS
do góry

Klub Turystów Pieszych Bąbelki powstał w 1959 roku i działa przy Gdańskim Oddziale PTTK
ul. Długa 45, 80-827 Gdańsk
e-mail: Bąbelki

© 1959-2015 KTP Bąbelki